czwartek, 29 sierpnia 2013

Muśnięta słońcem czyli olejek rozświetlający - PAT&RUB

Od producenta:
Olejek rozświetlający z serii SUN FUN czyli dostęp do odrobiny słońca każdego dnia.
Olejek Rozświetlający to prawdziwa uczta dla skóry twarzy i dekoltu.
Upiększający olejek do ciała i twarzy skomponowany został z najlepszych tłoczonych na zimno olejów oraz naturalnych rozświetlających cząsteczek mineralnych. Odżywia, regeneruje i chroni skórę, a złote i miedziane drobinki miki dodają skórze słonecznych refleksów. Rozświetlający olejek idealnie i szybko się wchłania.


Kompozycja:
  • olej babassu*– uelastycznia, nawilża, jest naturalnym filtrem UV
  • olej z oliwek* – wygładza i koi
  • olej sezamowy* - uelastycznia, nawilża, naturalny antyoksydant
  • olej z pestek winogron* – źródło przeciwutleniaczy
  • naturalna witamina E* – wygładza, ujędrnia, natłuszcza i nawilża
  • silica* –  oczyszcza, pozwala olejkowi na szybsze wchłanianie
  • mika* – rozświetla
*surowce naturalne i z certyfikatem ekologicznym

Ilość:
100ml

Cena:
89zł


Olejek rozświetlający od PAT & RUB to idealny produkt na lato (chociaż można go używać przez cały rok). Słońce, plaża, wieczorne randki przy blasku księżyca i skóra muśnięta tym oto olejkiem. Chyba każda z nas marzy o promiennej i rozświetlonej naturalnie skórze oraz podkreślonej opaleniźnie. Czego chcieć więcej, ten olejek jest do tego stworzony i w mig na naszej cudownej skórze uzyskamy taki efekt. Wystarczy tylko troszeczkę olejku wylać na dłoń i wsmarować w skórę.
Same możemy dozować efekt migoczących drobinek. Olejek nie daje efektu nachalnego świecenia się, wręcz przeciwnie kokietuje swym migoczącym blaskiem z dużą klasą, a skóra wygląda na zadbaną.

Olejek zawiera naturalne drobinki mineralne tzw. drobinki miki, które dają złotą poświatę na skórze i delikatnie ją brązowią. Przepięknie ciało mieni się do słońca. Najlepiej używać go w lecie, wtedy jeszcze bardziej widać blask na skórze. Ślicznie wygląda na opalonej ciele, wtedy jeszcze bardziej uwidacznia się piękna opalenizna. Jest to produkt dla każdego, nawet dla bardzo bladych osób. Olejek delikatnie muska skórę tysiącami drobinek i pięknie opalizuje skórę. Jedynie nie jestem przekonana do używania go na twarz. No chyba, że ktoś w ogóle nie używa podkładów, pudrów itp i chce delikatnie rozświetlić buzię. Tylko z tym to już trzeba delikatnie, żeby nie zrobić sobie na twarzy coś w stylu "świeci się jak .... ".
Olejek bardzo nawilża, natłuszcza (nie tłuści) i ujędrnia skórę, a przy tym przyjemnie cudownie. Skóra po nim jest delikatna i miękka w dotyku. Na początku trzeba chwilkę odczekać, aż założymy ubranie, gdyż może je lekko przybrudzić. Najlepiej smarować odkryte partie ciała wtedy unikniemy tego efektu. Po całkowitym wchłonięciu olejek w ogóle nie tłuści. Nawet po kąpieli pozostawia drobinki na skórze, które widać następnego dnia. 

Olejek zawiera same naturalne i ekologiczne składniki i nie jest testowany na zwierzętach. Olejek znajduje się w szklanej buteleczce, posiada plastikowy dozownikiem z dziurką. Czasami przy wylewaniu olejku ten dozownik mi akurat wypada, ale można go spokojnie wcisnąć do środka.

Jedynym minusem jaki w nim widzę to taki, że w ciągu 6 miesięcy od otworzenia trzeba olejek zużyć. Jednak jest on tak bardzo wydajny, że według mnie jest to niewykonalne nawet przy codziennym stosowaniu. No chyba, że będą go używały dwie osoby to może się uda. Wtedy nawet koszty tego olejku rozkładają się na dwa gdyż według mnie jest on dość wysoki. Producent mógłby np. pomyśleć o mniejszej pojemności buteleczek np 50 ml i wtedy można kupić dwa i mieć w zapasie.


Podsumowując uważam, że jest to produkt godny polecenia. Ja go uwielbiam od momentu gdy ujrzałam blask mieniących się drobinek na dłoniach koleżanki. Jednym słowem "zaraża". Tak mnie te mieniące drobinki olśniły, że musiałam go mieć :) Możecie go kupić w internetowym sklepie PAT & RUB albo Sephorze w okresie letnim. 
POLECAM ;))


A Wam jak się podoba?
Czy nie stosujecie takich produktów nawet latem?



środa, 28 sierpnia 2013

Niespodzianka od PAT&RUB z okazji Dnia Blogera

Dzisiaj PAT&RUB zrobiło mi bardzo miłą niespodziankę :) Na dodatek została ona dostarczona przez przystojnego Pana kuriera - czego chcieć więcej :)) Dziękuję kiss kiss ;)
A to wszystko z okazji "Dnia Blogera", który wypada w sobotę.



Cieszę się, że mogę wypróbować kolejne nowe kosmetyki - zarażam się tą marką coraz bardziej :)

Prawda, że bardzo przyjemna niespodzianka?
Kto będzie świętował ten dzień? Ja mogę zacząć od dzisiaj :))




wtorek, 27 sierpnia 2013

Karczma u Fela - Tuligłowy 2, Krasnystaw - NIE POLECAM!!! Czyli gdzie nie warto jeść!!

Pytałam Was na moim fb czy chcielibyście zobaczyć na moim blogu od czasu do czasu posty w których informuję Was gdzie można zjeść dobrze lub też miejsc do których ja nigdy nie wrócę i Wam nie polecę. Mimo małego odzewu postanowiłam napisać o tym i mam nadzieję, że takie wpisy będą przydatne.Chyba, że nie chcecie to napiszcie w komentarzach.
Lubię od czasu do czasu gdzieś wyjść i coś zjeść dobrego, zwłaszcza na wyjazdach lubię próbować różne potrawy i sprawdzać nowe miejsca.
Tego posta piszę po ponad 2 tygodniach od tego zdarzenia, które tu opiszę. Na początku sama się zastanawiałam czy coś takiego napisać i jak to zrobić. Ale skoro już zrobiłam zdjęcia to stwierdziłam, że muszę je Wam pokazać bo tak nie może być. 
Może ten post będzie taki troszkę chaotyczny, ale mam tysiąc myśli na minutę, a chciałabym Wam to jakoś opisać. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, bo pierwszy raz piszę coś takiego.

Zdarzenie miało miejsce dokładnie 04.08.2013 na trasie Lublin - Zamość, a mianowicie Tuligłowy 2, Krasnystaw - Karczma u Fela. Tuż przy drodze nr 17. 
Wracając w niedzielę z rodzicami do domu postanowiliśmy zjeść obiad. A niestety na tych terenach nie ma wielu miejsc gdzie można się zatrzymać i coś zjeść to właśnie tam postanowiliśmy zaglądnąć. Z daleka wszystko wyglądało pięknie. Drewniana karczma, duży parking, obok wielki stary wiatrak. Ruch też był dość spory. Wszystko tak z grubsza wyglądało ładnie. Nawet nie przypuszczałam, że będę chciała wyjść stamtąd szybciej niż weszłam. 




Pierwsze co mnie odrzuciło to menu :/ myślałam, że śnię - ceny wysokie. Matko i córko nigdy nie widziałam, żeby gołąbki kosztowały 20zł. Rozumiem, że może takie ceny są w restauracjach 4**** gdzie jedzą różne szychy, no ale bez przesady ta karczma nie wyglądała na taką. Na co bym nie popatrzyła to chciało mi się śmiać. Chciałam wyjść, ale już stwierdziliśmy, że coś zjemy bo potem nie było nic po drodze. Chyba z 10 minut zastanawiałam się co mam wybrać. Nawet 5 pierogów kosztowało 10zł. Po tej całej sytuacji jak minęliśmy McDonalds stwierdziłam, że chyba tam byłoby lepiej zjeść.
Przez chwile myślałam, że skoro są takie ceny to i wielkość porcji będzie adekwatna do tego, ale się pomyliłam!!! Oprócz tego wszędzie latały muchy i trzeba było je cały czas odpędzać, żeby przez przypadek jej nie zjeść. Wiem, że w restauracjach powinny być zamontowane takie specjalne lampy, które takie owady odstraszają. Ale Pani kelnerka stwierdziła, że to nie jest jej wina, że tam są muchy. No, a ja się pytam czyja? Może moja? Chyba nie ja tam pracuje. Ale chyba nikomu one tam nie przeszkadzały. A jak wiadomo owady roznoszą różne paskudztwa. A przecież tam się je... Brak słów. A tu jeszcze takie ceny kolosalne, ja się pytam za co? Inna sprawa to taka, że zapytałam Pani kelnerki co poleca to odpowiedziała, że "wszystko", zaznaczam, że karta była bardzo bogata w potrawy. Do wyboru do koloru. Samych zup było ponad 10 różnych, a gdzie reszta? No więc sami musieliśmy wybrać co jemy bo od Pani kelnerki nic się nie można było dowiedzieć. Oczywiście to pewnie też moja wina, że Pani nie była poinformowana zbytnio co ma polecać. Jedno mnie zastanawia, gdzie te wszystkie produkty były przechowywane skoro taka różnorodność potraw. A powiem Wam, że wtedy były megaa upały po 35 stopni. Ale tego też się nie dowiem. Pewnie wszystko mrożone... Kolejny minus to taki, że toalety nie ma w środku, tylko trzeba wyjść na zewnątrz i zejść na dół, jakby do piwnicy (zaznaczyłam na zdjęciu wyżej). Ja niestety tam nie byłam, albo stety. Ale mama miała taką przyjemność tam zajrzeć. Opis jest taki...brud, smród, nieprzyjemnie, wszędzie mokro. Aż żałuję, że nie poszłam zrobić zdjęć, ale byłam tak poirytowana, że już nawet więcej zdjęć nie zrobiłam. Nawet się nie czaiłam, że kelnerka patrzy jak robię zdjęcia tego co na talerzu. Ale wtedy miałam to daleko gdzieś. W końcu chciałam to uwiecznić, ale jeszcze nie wiedziałam co z tym zrobię.

Miałam nie dodawać wszystkich zdjęć bo coś niewyraźnie wyszły, ale mimo wszystko postanowiłam je pokazać.

A teraz sedno całej sytuacji:
Zobaczcie sami co mi przyszło jeść:
Zamówiłam kotlet de volaille + młode ziemniaki+ zestaw surówek = 39zł (na dole zdjęcie paragonu).
Kotlet de volaille w środku powinien mieć masło, niestety go nie było. Smażony był chyba na jakimś starym oleju albo starym smalcu bo panierka miała dziwny wręcz stęchły smak. Na dodatek mięso było bez smaku, w ogóle nie było przyprawione. Musiałam sobie go posolić :/ i ten kotlecik kosztował 23 zł. Cena masakryczna jak za taki kotlet. Rozumiem gdyby to jeszcze było zjadliwe to jakoś może bym to przełknęła, ale niestety. Ziemniaki niby miały być młode, a kilka z nich niestety chyba z jakiegoś odrzutu okazały się nie młodymi. No cóż może to przez pomyłkę. Ale niestety nie wiem czym zostały polane bo na talerzu miałam również jakieś "skwarki" dziwnego smaku, nawet nie wiem co to było, miałam wrażenie, że to jakiś smalec czy coś :/ Gdzieniegdzie widać takie kawałeczki na talerzu. Ale to nie wszystko. Najlepsze było to, że na talerzu również znajdowały się czerwone porzeczki. To chyba miała być dekoracja. Ale coś chyba nie wyszło. Zobaczcie niżej na zdjęciu jak wyglądały te porzeczki :/ Zdążyłam je zdjąć ze swojego talerza bo nie mogłam na to patrzeć. Dlatego wylądowały na talerzyku obok.


Taddam :) a tutaj słynne porzeczki. Piękne prawda? Takie porzeczki pojawiły się nie tylko na moim talerzu - więc to nie przeoczenie, gdyż trafiły także na talerze rodziców. Zgniłe z gałązkami i to tak wrzucone na talerz jak się rzuca jedzeniem psom :/ Jak można coś takiego podawać. Przecież to obrzydza. Ja rozumiem, że ktoś chciał udekorować jedzenie, ale żeby z listkami, gałązkami i zgniłymi resztkami. Coś nie tak? Nie uważacie?Oczywiście po zwróceniu uwagi Pani kelnerce i pokazaniu jej co jest na talerzach nie było żadnych przeprosin ani wytłumaczenia z jej strony. W moim odczuciu powinna przeprosić i jakoś ten zaistniały fakt zrekompensować. Ale cóż ludzie chyba nie do końca wiedzą jak się mają zachować!


U mojego taty na talerzu również znalazła się ta poniższa papryka w całości (tato z nerwów ją pokroił :D ). Nie wiem po co ona tam została dodana, ale znalazła się na samym wierzchu placka po węgiersku w sąsiedztwie z tymi porzeczkami.


A tutaj jeszcze moja "piękna" sałata ://  aż chce się ją jeść prawda?


Aż mnie obrzydzenie bierze jak patrze na te zdjęcia :/ Jak można coś takiego podawać ludziom do jedzenia. Nie ważne czy to jest podane jako dekoracja czy też nie, ale bez przesady, przecież to leży obok. Trochę szacunku dla innych. Nikt chyba nie chce jeść czegoś takiego? Czy tak ciężko jest coś umyć i podać w ładny i czysty sposób? Przecież to się rzuca w oczy od razu.
Oprócz tego rosół taty to praktycznie woda z makaronem (jedynie makaron był domowej roboty i jako tako smakował). Kawa rozpuszczalna mała, której było dosłownie 2 małe łyżeczki. A na egzotycznej piersi z kurczaka mamy wylany sos chili, którego nie było widać, ale za to było czuć :D dobre co nie? 

A na koniec wrzucam paragon, żeby nie było, że to wymyślona sytuacja. Kwota jak na 3 osoby mnie przeraziła.


Nie polecam nikomu Karczmy u Fela, aż się boję pomyśleć jak wygląda kuchnia od środka i chyba nie chciałabym tam wchodzić mimo wszystko. Przydałaby się tam Pani Gessler, może jej by się udało otworzyć oczy ludziom, którzy podają takie jedzenie innym. A najlepiej jakby sami to zjedli. A cena to już w ogóle nie jest adekwatna do podanych dań i atmosfery jaka tam panuje. Dziwne, że tam w ogóle mają ruch. Jedynym wytłumaczeniem może być fakt, że ludzie nie widzą co jedzą :/ albo im się wydaje, że tak ma wyglądać jedzenie.

Wszystko co tu napisałam to moja prywatna opinia na temat Karczmy u Fela. Nie została napisana pod żadną namową osób trzecich.

Jak Wam się podoba taki pomysł na notkę?
Może Wy znacie jakieś miejsca, które trzeba omijać, albo te do których warto zajrzeć? 
A może tak ma wyglądać jedzenie?


środa, 21 sierpnia 2013

Kolejna nowość od GOLDEN ROSE oszaleje za chwile :))

Niedawno na rynek turecki GOLDEN ROSE wypuściło edycje Carnival, a teraz mają dla nas coś nowego 14 różnych Top Coat'ów :)) Do wyboru do koloru - holograficzne, iskrzące, opalizujące, błyszczące, różne kształty i rozmiary tych drobinek :)

Z torbami chyba pójdę :(

Masakra, ale tyle perełek :)

Zobaczcie same



I jak Wam się podoba?
Będzie coś z tego? :D

sobota, 17 sierpnia 2013

HEBE w Rzeszowie :)

Dziewczyny wiecie, że już za kilka dni w Rzeszowie otworzą drogerię Hebe?
Pewnie już każda z Was czeka na to od dawna :)

Dokładnie 20 sierpnia w Galerii Europa II.





Kto już się nie może doczekać? Wybieracie się na otwarcie?
Co planujecie kupić? Lista zakupów już jest?



środa, 7 sierpnia 2013

Przyspieszacz do opalania - Masło kakaowe ZIAJA

Od producenta:
Innowacyjny preparat przeznaczony do każdego rodzaju skóry.  Polecany szczególnie przed opalaniem, także w solarium, bez ograniczeń wieku.

 Działanie:
  • przyspiesza proces opalania się skóry,
  • doskonale poprawia naturalny koloryt,
  •  lekko natłuszcza i likwiduje uczucie szorstkości naskórka,
  • zapobiega nadmiernej utracie wody.
DZIAŁANIE
• przyspiesza proces opalania się skóry
• doskonale poprawia naturalny koloryt
• lekko natłuszcza i likwiduje uczucie szorstkości naskórka
• zapobiega nadmiernej utracie wody - See more at: http://ziaja.com/kosmetyki/1611,maslo-kakaowe-spray#sthash.Qr8vqSRl.dpuf
DZIAŁANIE
• przyspiesza proces opalania się skóry
• doskonale poprawia naturalny koloryt
• lekko natłuszcza i likwiduje uczucie szorstkości naskórka
• zapobiega nadmiernej utracie wody - See more at: http://ziaja.com/kosmetyki/1611,maslo-kakaowe-spray#sthash.Qr8vqSRl.dpuf
DZIAŁANIE
• przyspiesza proces opalania się skóry
• doskonale poprawia naturalny koloryt
• lekko natłuszcza i likwiduje uczucie szorstkości naskórka
• zapobiega nadmiernej utracie wody - See more at: http://ziaja.com/kosmetyki/1611,maslo-kakaowe-spray#sthash.Qr8vqSRl.dpuf
DZIAŁANIE
• przyspiesza proces opalania się skóry
• doskonale poprawia naturalny koloryt
• lekko natłuszcza i likwiduje uczucie szorstkości naskórka
• zapobiega nadmiernej utracie wody - See more at: http://ziaja.com/kosmetyki/1611,maslo-kakaowe-spray#sthash.Qr8vqSRl.dpuf
Ilość:
100ml

Cena:
10zł


Od kilku lat masło kakaowe gości w mojej kosmetyczce. Zawsze chciałam być mocno opalona przy minimum wysiłku na słońcu. Nie oszukujmy się jedni lubią wylegiwać się na słońcu inni już po 5 minutach mają dość. Kiedyś gdy byłam młodsza co jakiś czas...tak co 10 minut pytałam czy już coś na mnie widać i jestem już opalona :D Mimo, że lubię słońce to wkurzam się, że tak powoli się opalam. Dlatego tez pewnego dnia kupiłam przyspieszacz z ZIAJI. 

To niezastąpiony preparat przyspieszający opalanie, który naprawdę działa. Na początku sceptycznie do niego podchodziłam, nie wierzyłam, że faktycznie może działać. Zazwyczaj używam go tylko podczas wizyt w solarium, przyspiesza opalanie już przy pierwszym razie i wyrównuje koloryt skóry. Bardzo lubię ten spray mimo, że jest bardzo tłusty. Niestety po aplikacji na ciało, po opalaniu na solarium mamy tłustą skórę i do końca nie da się go wytrzeć z ciała. Ale za to daje efekty. Moja skóra opala się zawsze na brąz, nigdy nie opalam się na czerwono. Ma bardzo przyjemny kakaowy zapach. Nie jest to sztuczny zapach, mimo, że jest dość intensywny.
Preparat jest bardzo rzadkiej konsystencji - taki olejek w sprayu. Jest przeźroczysty, nie plami ubrań jedynie tłuści. Bardzo nawilża skórę i pozostawia na skórze przyjemny zapach. Uważam, że spray to dobre rozwiązanie gdyż wystarczy spryskać ciało i nie trzeba używać balsamów i kremów przed opalaniem w solarium, czy też na słońcu bo szkoda czasu na dokładne smarowanie. Możemy tylko spryskać i zostawić go na ciele, jak ktoś chce może po spryskaniu go jeszcze rozsmarować, ale nie uważam żeby to było konieczne. Preparat jest bardzo wydajny. Cena również nie jest wygórowana. Ja go z czystym sumieniem polecam każdemu :))


Lubicie?
Używacie?
Czy nie preferujecie wspomagaczy?



czwartek, 1 sierpnia 2013

Pyszny różany peeling do ust PAT & RUB

Od producenta:
Peeling do Ust Różany PAT&RUB  to kosmetyk naturalny, który delikatnie złuszcza skórę ust, a następnie nawilża ją i wygładza. 100% natury tak ważne na ustach!
Piling jest kompozycją zdrowego cukru z brzozy oraz olejów i maseł roślinnych. 
Zawiera ksylitol – cukier z brzozy o działaniu przeciwpróchnicznym.
Kolor nadaje nawrot lekarski, który ma działanie kojące. Aromat pilingu pochodzi od olejku z róży damasceńskiej. Kosmetyk błyskawicznie wygładza i odżywia usta. A ile przy tym przyjemności! Naturalne aromaty uwodzą, ksylitol osładza dzień.
Delikatnie Złuszcza, Nawilża, Wygładza

Ilość:
25ml

Cena:
49zł


Nigdy nie miałam do czynienia z peelingami do ust. To jest mój pierwszy taki peeling. Jestem z niego bardzo zadowolona. Po pierwsze z powodu jego zapachu :) jak już wiecie uwielbiam wszystko co różane, po drugie z efektów jakie pozostawia na moich ustach. Zawsze mam problem z uwidocznionymi skórkami na ustach, przez co niektóre pomadki bardzo brzydko podkreślają popękane skórki.
Troszeczkę nie jestem zadowolona z ceny :( 49zł jak za sam cukier z olejkiem różanym to troszkę dużo, zwłaszcza, że ja go po prostu jem :) i szybko mogę go zużyć. Samemu można sobie taki peeling przygotować. Peeling sam w sobie jest bardzo sypki, ciężko go wydobywać palcem ze słoiczka, wydaje mi się, że lepiej nabierać np patyczkiem do lodów, żeby nie marnować ani grama. Szkoda, że nie jest więcej nasączony olejkiem ułatwiłoby to aplikację.
Opakowanie jest małe i poręczne, słoiczek jest szklany z plastikową zakrętką. Jedyny minus jest taki, że tego peelingu jest tak dużo, że przy wybieraniu ze słoiczka wysypuje się na boki i potem przy zakręcaniu niektóre ziarenka wchodzą w zakrętkę. Troszkę mnie to drażni.
Co do samej jakości jak i zapewnień producenta nie mam zastrzeżeń. Peeling dokładnie ściera warstwę martwego naskórka z ust i pozostawia je gładkie, miękkie, napięte i wygładzone.
Jak dla mnie strzał w dziesiątkę. Moje usta są po nim idealne - można się po nim całować ;)


A Wam jak się podoba?
Miałyście z nim do czynienia? 
Czy może trochę za drogi?


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...